Generatywna sztuczna inteligencja w krótkim czasie osiągnęła poziom, na którym często rozróżnienie jej dzieł od tych stworzonych przez człowieka staje się coraz trudniejsze, a czasami wręcz niemożliwe. W wielu sytuacjach ludzka, czy nawet ekspercka intuicja nie wystarczą – potrzeba bardziej technologicznych rozwiązań.
Z tego powodu Google wprowadza system oznaczania treści AI pod nazwą SynthID. Czym dokładnie jest? Gdzie ma zastosowanie? Jak działa i czy rozwiązuje najważniejsze problemy? Tego dowiesz się w naszym artykule.
W skrócie:
- SynthID to technologia Google DeepMind. Automatycznie wbudowuje niewidoczne znaki wodne w treści AI (tekst, obrazy, audio, wideo) z narzędzi Google, działając całkowicie w tle bez wpływu na jakość.
- Portal weryfikacyjny pozwala sprawdzić autentyczność treści, ale działa tylko z produktami AI od Google (Gemini, Veo, Imagen, Lyria). Obecnie narzędzie znajduje się w fazie wstępnych testów dla wybranych użytkowników.
- Obrazy i wideo mają znaki w pikselach/klatkach, audio wykorzystuje spektrogramy, a w tekście modyfikowane jest prawdopodobieństwo wyboru słów.
- SynthID to na pewno przydatne rozwiązanie, ale zaradzenie głównym oszustwom AI będzie wymagać zintegrowanych narzędzi działających w czasie rzeczywistym (np. pozwalającym natychmiastowo ustalić, że dane nagranie video od szefa to tak naprawdę deepfake).
Czym jest Google SynthID Detector?
SynthID to technologia znakowania wodnego opracowana przez Google DeepMind, która automatycznie wbudowuje cyfrowe znaki wodne w obrazy, pliki audio, tekst i filmy generowane przez narzędzia AI Google.
Od 2023 roku system oznaczył już ponad 10 miliardów fragmentów treści, działając całkowicie w tle – użytkownicy nawet nie zdawali sobie sprawy, że ich treści są znakowane.
Google przeprowadził masowy eksperyment na milionach użytkowników Gemini i okazało się, że nikt nie zauważył różnicy między oznaczonymi a nieoznaczonymi odpowiedziami. Sam proces znakowania nie wpływa zatem na jakość i ludzki odbiór wygenerowanego contentu.
Przez lata system działał w tle, a w maju 2025 Google ogłosiło wprowadzenie SynthID Detector – ogólnodostępnego portalu weryfikacyjnego, który pozwala sprawdzić, czy dane treści zostały wygenerowane przez narzędzia AI Google.
Należy jednak podkreślić – narzędzie działa wyłącznie z treściami wygenerowanymi przez produkty AI od Google:
- Gemini dla tekstu,
- Veo dla wideo,
- Imagen dla obrazów,
- Lyria dla audio.
Gdy spróbujesz sprawdzić treść z ChatGPT, Claude’a czy innego modelu, SynthID po prostu nie zadziała. To nie jest uniwersalny detektor AI, lecz system wykrywający konkretny „podpis” wbudowany przez narzędzia Google.
Warto też dodać, że na koniec czerwca 2025 SynthID wciąż pozostaje w fazie testów dla wybranych użytkowników. Pełna wersja produkcyjna jest dostępna w Hugging Face Transformers w wersji 4.46.0 lub nowszej, a implementacja referencyjna znajduje się na GitHubie. Deweloperzy mogą już eksperymentować z technologią, ale masowe wdrożenie wciąż należy do przyszłości.
Dlaczego cyfrowe znaki wodne stają się koniecznością?
W najbliższych latach spora część tego, co czytasz, oglądasz czy słuchasz, powstanie bez udziału człowieka lub pod jego minimalnym nadzorem. Problem nie leży w samej sztucznej inteligencji – większość treści AI jest całkowicie nieszkodliwa. Oprócz tego same narzędzia AI, gdy odpowiednio wykorzystane, pozwalają ekspertom tworzyć jeszcze wyższej jakości treści i na wiele sposobów usprawniać ich pracę.
Rzeczywista obawa dotyczy tzw. złych aktorów (bad actors), którzy wykorzystają tę technologię do rozpowszechniania dezinformacji, tworzenia deepfake’ów czy fałszowania dowodów. Gdy jeden błędny obraz lub informacja może wywołać poważne konsekwencje społeczne, potrzebujemy narzędzi do weryfikacji autentyczności.
Znaki wodne to historyczny precedens – od setek lat ludzie stosowali je do potwierdzania autentyczności dokumentów, dzieł sztuki czy waluty. SynthID przenosi tę koncepcję do ery AI, gdzie tradycyjne metody weryfikacji przestają wystarczać.
W przeciwieństwie do metadanych, które można łatwo usunąć przy przesyłaniu plików przez media społecznościowe, znak wodny SynthID jest wbudowany bezpośrednio w wytworzoną treść. Może przetrwać podstawowe edycje jak przycinanie, kompresję, dodawanie szumu czy stosowanie filtrów.
Jak działa SynthID?
A jak w ogóle działa SynthID w przypadku poszczególnych typów treści? Omówmy to bliżej.
Obrazy – znak wodny wpisany w piksele
W przypadku obrazów SynthID wbudowuje znak wodny bezpośrednio w piksele, wykorzystując techniki głębokiego uczenia. Proces ten jest praktycznie niewykrywalny dla ludzkiego oka – obraz wygląda identycznie, ale zawiera ukryte informacje pozwalające na jego identyfikację.
Znak wodny jest w stanie przetrwać typowe edycje jak zmiana rozmiaru, obracanie, przycinanie czy podstawowe filtry. Jednak ma swoje ograniczenia – drastyczne przekształcenia czy przeniesienie obrazu na inny format może osłabić lub całkowicie usunąć watermark.
Wideo – każda klatka pod kontrolą
Dla filmów SynthID stosuje podobną metodę jak w przypadku obrazów, ale rozszerza ją na każdą klatkę nagrania. To oznacza, że nawet gdy ktoś wytnie pojedyncze klatki lub dokona montażu, znak wodny pozostanie wykrywalny w pozostałych fragmentach.
Technologia radzi sobie z podstawowymi technikami edycji wideo, takimi jak skracanie, zmiany kolejności czy dodawanie efektów dźwiękowych. Problem pojawia się przy bardziej zaawansowanych transformacjach – gdy ktoś zdecyduje się na głęboką obróbkę materiału.
Audio – spektrogram jako nośnik informacji
W plikach audio SynthID wykorzystuje zaskakująco eleganckie rozwiązanie. Konwertuje sygnał dźwiękowy na spektrogram (wizualną reprezentację fal dźwiękowych), a następnie wbudowuje w niego znak wodny. Po zakończeniu procesu wszystko wraca do formy dźwiękowej.
Dzięki temu muzyka czy mowa brzmi identycznie, ale zawiera ukryte „odciski palców” pozwalające na identyfikację. Znak wodny jest w stanie przetrwać podstawowe edycje audio jak zmiana głośności, kompresja czy dodanie echa.
Tekst – gra prawdopodobieństwem słów
Tekstowy znak wodny działa zupełnie inaczej niż w przypadku multimediów. SynthID analizuje, które słowa model AI zamierza wygenerować jako kolejne, a następnie subtelnie modyfikuje prawdopodobieństwo wyboru określonych opcji.
Kluczowe jest to, że zmiany te nie wpływają na jakość, sens czy użyteczność tekstu. Czytelnik nie zauważy różnicy, ale gdy tekst zawiera więcej przypadków „preferowanych” wyborów słów, SynthID rozpozna go jako oznaczony znakiem wodnym.
System wykorzystuje parametr ngram_len (domyślnie 5) do równoważenia odporności i wykrywalności. Im większa wartość, tym łatwiej wykryć znak wodny, ale staje się on bardziej podatny na zmiany. Powtarzające się n-gramy w poprzedzających tokenach nie są oznaczane, co ułatwia późniejsze wykrywanie.
Konfiguracja i bezpieczeństwo
Każda konfiguracja znaku wodnego wymaga zdefiniowania dwóch kluczowych parametrów: listy unikalnych, losowych liczb całkowitych (keys) oraz długości n-gramu. Te ustawienia muszą być przechowywane w sposób bezpieczny i prywatny – w przeciwnym razie znak wodny może być łatwo kopiowany przez inne osoby.
SynthID od Google – czy wystarczy?
SynthID to nie jedyny krok w stronę oznaczania treści AI. Mamy C2PA, które znakuje metadane (ale można je łatwo usunąć), czy Numbers Protocol i Captureapp, które znakują treści ludzkie. Problem? Każde narzędzie ma własny standard, własne ograniczenia. Brak jednolitego systemu bardzo utrudni solidną weryfikację.
Warto dodać, że największe wyzwania wymagają narzędzi działających w czasie rzeczywistym. Gdy otrzymasz telefon alarmowy, musisz natychmiast wiedzieć, czy dzwoni człowiek czy wykorzystujący AI oszust. Gdy sprawdzasz profil na aplikacji randkowej, nie masz czasu na analizę metadanych. Gdy ktoś dzwoni z informacją o „wypadku” Twojego dziecka, każda sekunda ma znaczenie.
Rozwój detektorów AI działających na audio i wideo w czasie rzeczywistym to pilny obszar innowacji. Bez tych narzędzi statyczne rozwiązania jak SynthID pozostaną nieco przydatne, ale nie rozwiążą najważniejszych problemów. Potrzebujemy systemów, które w ułamku sekundy powiedzą nam: „To głos AI” lub „To zdjęcie z prawdziwego wypadku”.
Treści AI vs treści ludzkie
Paradoksalnie, masowe wprowadzenie treści AI i ich skuteczne oznaczanie może drastycznie zwiększyć wartość treści tworzonych przez ludzi. Gdy większość contentu będzie generowana maszynowo, autentyczność stanie się premium – podobnie jak produkty „handmade” w erze masowej produkcji.
Wspomniane platformy takie jak Numbers Protocol czy Captureapp już eksperymentują z oznakowaniem treści stworzonych przez ludzi, umożliwiając autorom monetyzację swojej autentyczności.
Wyzwania dla SEO i marketingu
Przyszłość SEO może wyglądać zupełnie inaczej, gdy wyszukiwarki zaczną faworyzować lub penalizować treści na podstawie ich pochodzenia, a dzięki znakom wodnym będą robić to bardzo skutecznie.
Marketerzy będą musieli podjąć strategiczne decyzje – czy inwestować w certyfikację ludzkiego autorstwa, czy rozwijać wysokiej jakości treści AI, które przetrwają ewentualne filtry? Transparentność co do pochodzenia treści może stać się nowym wymogiem.
Podejście społeczne
Żadne narzędzie techniczne nie zastąpi ludzkiej zdolności krytycznego myślenia. Gdy ogromna część treści w Internecie będzie generowanych maszynowo, umiejętność rozsądnego osądzania informacji stanie się kluczową kompetencją. Rozwiązanie leży nie tylko w lepszych detektorach, ale w nauczeniu ludzi, jak identyfikować, badać i podejmować decyzje w przypadku odbieranych informacji (z czym, no cóż, od dawna jest problem).
Podsumowanie
SynthID od Google to na pewno ciekawe rozwiązanie i krok w stronę większej transparentności, jeśli chodzi o treści AI. Tak czy inaczej, jest to dopiero początek długiej drogi.
Dla branży SEO i content marketingu oznacza to jedno – przyszłość będzie należeć do tych, którzy nauczą się balansować między efektywnością dostarczaną przez AI, a autentycznością treści.